środa, 16 kwietnia 2014

Asakura Shinitagari~!

Zanim przejdę do notki, chciałam powiadomić, że pojawi on się na dwóch moich innych blogach i dziękuję za pozytywne komentarze względem rozdziału, po prostu pracuję na błędami i spotkaniem braci xD Jednak one-shot jest bardzo Asakurzasty :_:
W one-shocie zmienię bardzo zachowanie Yoh~!
PS: Przepraszam za błędy, ale bardzo chciałam to napisać, a jest jak zwykle późno i jeszcze wróciłam ze szpitala, znowu -.-


****
Młody brązowowłosy chłopak siedział sobie w sobotnie, bezchmurne popołudnie bardzo "wesoły" na pozór i opierał się jak zwykle o pobliski murek. Obok niego pojawił się jego kochany brat. Ostatnio Hao zaczął się "żalić" krótkowłosemu, chociaż to niebyt odpowiednie słowo. Raczej po prostu wyładowywał się na bracie słownie...
Yoh jak zwykle ulegał swojemu lenistwu, no cóż taka już jego natura, ale w sumie nie ma się co dziwić. Martwił się o swojego bliźniaka, ale powoli miał już dosyć takiej napiętej atmosfery między nim i bratem, a zresztą jego przyjaciele np. Horohoro i Ren też dziwnie się zachowywali... Ciągle znużeni i smutni.
Młodszy Asakura nie czuł się z tym dobrze, ale mimo wszystko widząc  brata pomachał mu "radośnie".
-Znowu rozmyślasz, zamiast o tym mówić?-spytał Yoh kładąc rękę na ramieniu starszego Asakury, przez co został obrzucony zirytowanym spojrzeniem długowłosego.
~Nie ty jedyny udajesz depresję~pomyślał jego brat. Nie do końca zdawał sobie sprawę, że Haoś słyszy te myśli. Nasz władca ognia, odszedł zostawiając braciszka samego. Myśli Yoh w jakimś stopniu go dotknęły.
Krótkowłosy westchnął tylko cicho, z żalem w głosie:
-Udawanie miłego i ciągła pomoc, mam tego zwyczajnie dość-mimo iż mówił cichym głosem, to miał ochotę to wykrzyczeć.
Przypomniał sobie krzywdy jakie robili sobie jego najbliższe osoby, kiedy mówiły mu, że chcą umrzeć i nie mają po co żyć... Słuchawkowy szaman pomyślał tylko łapiąc się za głowę z akcie desperacji:
~Pragniecie umrzeć ? Proszę bardzo ! Co myślicie, że kogoś to obchodzi ?! I tak jak już kiedyś powiedzieliście, nikt nawet ja oczywiście nie zwróci na to uwagi... Pragniecie umrzeć? Bardzo dobrze! Mam dość waszego ciągłego gadania, po prostu znikajcie...~ takie myśli zakrzątały mu głowę. Może i wydawały się egoistyczne na pierwszy rzut oka, ale nie należy zbyt pochopnie oceniać nikogo, prawda ?
Wszystko przecież ma drugą stronę medalu....


*****
Dwóch braci kłócących się między sobą, chyba nie ma nic gorszego, szczególnie gdy łączy ich specyficzna więź...
-W ogóle mnie nie rozumiesz , Yoh!-warknął długowłosy łapiąc brata za skrawek koszuli, a dokładniej kołnierzyk.
-Rozumiem-westchnął krótkowłosy, starając się złagodzić ton, chodź emocje prawie brały nad nim górę, ale jednak zawsze PRAWIE robi różnicę .
~Czemu tak mówisz, Nii-san ? To przecież ty nic o mnie nie wiesz....~pomyślał smutno słuchawkowy szaman, spoglądając uważnie na rozwścieczoną twarz Hao. Mierzyli się nawzajem spojrzeniami.
~Mówisz zawsze- "Zostaw mnie samego", jak Ren. Mówisz to kiedy tak naprawdę potrzebujesz mojego towarzystwa. Nie ważne ile narzekasz na swój los , to jednak nie jest do końca mój problem, skoro nie dajesz sobie pomóc.  Krzycz, bądź agresywny. Zrób sobie krzywdę jak Horohoro, udawaj, że jesteś "zimny "jak Ren- To wszystko na pokaz !~
-Yoh, ranisz-warknął znowu nasz Ognisty szaman. Jego spojrzenie było nieznacznie łagodniejsze, ponieważ złość powoli zastępował smutek i rozczarowanie, poglądami bliźniaka.
-Ty też ranisz , Nii-san ! Ciągle tylko mówisz, że lepiej jakbyś jednak umarł, a to nieprawda !!!! Jeśli tak pragniesz umrzeć, to umieraj ! Proszę bardzo i tak nikt nie zauważy twojego braku!-wykrzyczał młodszy Asakura. W jego oczach były łzy, jednak chłopak dzielnie je powstrzymywał. Hao wyraźnie osłupiał na takie stwierdzenia.
Do naszych braciszków podeszło dwóch zainteresowanych, a dokładniej: Ren i Horohoro, we własnej osobie. Obydwoje byli zdziwieni zachowaniem Asakurów, więc postanowili się więcej dowiedzieć i w razie czego pomóc.
Między nimi panowała przeraźliwa cisza. Żaden z braci nie chciał pierwszy zaczynać rozmowy, a dwóch interesantów nie za bardzo wiedziało o co chodzi, więc też milczeli.
Krótkowłosy nie wytrzymywał napięcia. Jego ręce były uformowane w pięści. Po chwili podniósł na nich wszystkich wzrok, obrzucając ich zezłoszczonym spojrzeniem.
-Skoro pragniecie umrzeć, to umierajcie !!! Dlaczego tu ciągle jesteście ? Chcecie w końcu żyć czy umierać ? Dlaczego ?! Umierajcie sobie i zostawcie mnie i innych samym sobie, proszę bardzo ! Rozumiem, że wam trudno! Rozumiem, że trudno Ci Hao się dostosować do normalnego życia wśród ludzi, że Tobie Ren trudno się pogodzić z rodziną i to samo Horohoro, ale to nie koniec świata, ale skoro chcecie to sobie umierajcie, jednak jeśli jest nadzieja... to ? To wykrzyczcie się i ? I żyjcie z całych sił, bo tak naprawdę żaden z was nie chce umierać i żyć smutku. Cieszmy się życiem i sobą!-po tych słowach, zdenerwowany szaman zawsze wyluzowany, odwrócił się napięcie i chciał odejść w swoją stronę, kiedy nagle jego przyjaciele i jego brat rzucili się na niego, by go uścisnąć, za uświadomienie im czegoś ważnego.
Tego, że życie jest jedno i zawsze można wszystko naprawić by się nim cieszyć....
-Dziękuje Ni-chan-szepnął Hao, tak cicho, że tylko Yoh go usłyszał. Obydwoje ucisnęli się jeszcze mocniej, będąc szczęśliwi, że jednak mogą na sobie polegać. Los lubi wystawiać czasem ludzi na próby, by ich wzmocnić. Tak jak miłość musi być wystawiona na próbę wraz z ludźmi by się zjednoczyli.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Mam takie malutkie pytanko ? .____. 
Czy ktoś jeszcze chcę bym tutaj pisała? Czy jest ktoś kto nie zapomniał o tym blogu ? .-. 
Chciałam po prostu wiedzieć, czy warto kończyć następny rozdział, czy może lepiej nie...?
Hao: Usuń bloga!
Yoh: *podchodzi do brata i uderza go w tył głowy*
Hao: Za co to ? *rzuca uśmiechniętemu braciszkowi pełne poirytowania spojrzenie*
Yoh: Za miłość i ojczyznę ^^
Ech.... no i mam pisać czy nie ?
Może nie wszyscy zapomnieli o demonach, szamanach itp...?

wtorek, 1 kwietnia 2014

Ogłoszenia parafialne

No więc rozdziału dziś nie będzie :( 
No wiem, każdy się teraz cieszy :( 
Za to ja nie, bo chciałam dziś dodać, ale jestem dopiero w trakcie i nie wiem kiedy skończę...
Pozdrawiam

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 2-Podejrzenia szamanów i Akuma.

Tym razem zastosuje narracje taką samą co jest w Prologu. Wiem, takie moje widzi-mi-się. >.>
Chciałam serdecznie podziękować Karmen i Spokoyoh, za dobre rady-postaram się lepiej pisać i zadbać i zdrowie. Przepraszam za błędy, starałam się sprawdzić, ale u mnie trudno o wyspanie, bo mam ciągle koszmary, z czego też wynika zmęczenie :-: Ale starałam sie jakoś sprawdzić.

~Ren~
Od jakiegoś czasu, coraz częściej kontaktowałem się z Lysergiem. Za wszelką cenę chciałem sprawdzić, czy moje podejrzenia co do rzekomych "samobójstw", są słuszne.
Na całym świecie już krążą plotki o dziwnym zachowaniu ludzi, jednakże wraz z Dithelem, ustaliliśmy, że to niemożliwe, by nagle rozpoczęła się seria seryjnych, samobójstw.
Po za tym, najdziwniejsze było to, że na ciele każdej ofiary był odwrócony pentagram, lub jak kto woli gwiazda jedności, a obok niej napisane- カラス-Karasu, co w tłumaczeniu znaczy kruk.
Ustaliliśmy wraz z zielonowłosym, że są to świetnie zaplanowane morderstwa. Nie tylko my zwróciliśmy na to uwagę, bo na pewno Hao też się tym zainteresował.
Na całym świecie, każdy szaman z pewnością wyczuł już ją tą negatywną energię.  Obecnie przebywam w Tokio, bo chciałbym się skontaktować z Yoh.
Asakura pewnie będzie więcej wiedział.


~Lyserg~
Próbowałem się czegoś dowiedzieć, przez szczegółowe śledztwo. Niestety mam mało poszlak, jednak Ren, obiecał się czegoś dowiedzieć. Tao przecież ma wiele znajomości, może jemu uda się coś znaleźć ?
Wszyscy szamani, których znam też przejęli się tą sprawą. Wielu osobom ginęli bliscy, a itako nawet nie były/byli w stanie przyzwać zmarłych dusz. Tak jakby zostały zniszczone.
Niedługo spotkam się z Choco i razem ruszymy do Japonii. Łatwej będzie nam myśleć w grupie, mimo iż on nie zawsze przejawia wysokim poziomem inteligencji, to jednak coś musi wiedzieć i może pomóc.
Już do niego zadzwoniłem i jesteśmy umówieni, za dwa dni na lotnisku.

~Choco~
Od jakiegoś czasu, przebywam w Anglii, w jakiejś małej miejscowości oddalonej o jakieś pięćdziesiąt kilometrów, od Londynu.
Wiem, że to mało, ale muszę tu coś jeszcze załatwić i dopiero wtedy spotkam się z Lysergiem na lotnisku.
Przez tą całą aferę, odechciało mi się żartować, ale przynajmniej ten denerwujący ptak gdzieś poleciał.
Jestem ciekaw co tam u tego naszego ukochanego bufona, co ma się za najważniejszego na świcie.
Jak tam u Horohoro, Ryu, Yoh czy nawet Hao.
Ten to ma pewnie teraz sporo roboty, powinien się rozluźnić, nawet jeśli jest tym całym królem.

~Yoh~
Ze sklepu szybko wróciłem do Anny. Pobliskie duchy, strzegące domu powiedziały mi, że na razie śpi. Postanowiłem jej nie budzić, tylko na chwilę zajrzeć, do niej.
Dziewczyna wyglądała tak niewinnie i na bardzo zmęczoną.
Przyjrzałem jej się uważnie i zauważyłem coś dziwnego na jej ciele, a dokładniej na rękach. Spod rękawów kimona, widoczne były jakieś znaki.
Z początku przetarłem oczy z niedowierzaniem, jednak to nic nie dało. Przełknąłem głośno ślinę i lekko złapałem za jej rękę, na których widniały dziwne zapisy.
Myślałem, że nam ten język, że może dziadek mnie o tym uczył, ale nic.
Nie kojarzyłem tych znaków. Nie przypominały mi nic. Chciałem się jeszcze dokładniej przyjrzeć, ale Anna mruknęła coś pod nosem.
W pierwszej chwili, pomyślałem, że dostanę zawału. W drugiej lekko się uspokoiłem i dopiero teraz przypomniałem sobie o liście, który otrzymałem.
Wyszedłem z pokoju blondynki, lekko zatrzaskując drzwi, ale też tak, żeby jej nie obudzić. Jak będzie się lepiej czuła, to ją o wszystko spytam. Nabrałem kilka wdechów i otworzyłem kopertę, w której był zawarty list.
Wziąłem to ręki papier i wczytałem się dokładniej w tekst.

    Drogi Yoh,

ostatnio zastanawiałem się nad kilkoma sprawami i doszedłem do wniosku, że chcę je z Tobą omówić, w trybie natychmiastowym.Pewnie też wyczułeś tą negatywną aurę na całym świecie, więc wiesz o co mi chodzi.Uznałem, że skoro jesteśmy braćmi, to możemy razem pomyśleć co należy z tym zrobić. Uważam, że musimy się spotkać jak najszybciej i to najlepiej nawet dzisiaj, na Strasznym Wzgórzu.Od razu odpowiem skąd wiem, że tam będzie najlepiej- Yoh przecież jestem królem, nawet można by rzec, że Bogiem, więc ja wiem wszystko co się dzieje na TYM świecie, jednakże ta s[rawa, o której chcę porozmawiać jest zagadką nawet dla mnie. Jeśli przeczytasz ten list, ja będę o tym wiedział i wieczorem po zachodzie słońca się zobaczymy.
     PS: Po przeczytaniu zniszcz, tą kopertę wraz z zawartością i pamiętaj- będę czekał.
 Hao Asakura.

Cieszyłem się, że nasze relacje są w znacznie lepszych stosunkach i, że może w końcu otworzy się przede mną. Chce aby wiedział, że może mieć we mnie wsparcie. Jednak teraz muszę poczekać, aż Anna się obudzi, a jeśli do tego nie dojdzie, to zostawię ją pod opieką Amidamru, bo nie mam innego pomysłu z kim mógłbym ją zostawić, bo Mortiego ostatnio nie ma ze względu na sprawy rodzinne, musiał wyjechać do USA.
-Amidamaru, nie będzie to dla Ciebie problem, by w razie czego przypilnować Anny ? Chodź pewnie role i tak się odwrócą-zaśmiałem się wesoło, do ducha.
-Oczywiście, Yoh-dono-odpowiedział samuraj. Był dla mnie jednym z największych przyjaciół na świcie. Nie wiem jakbym dał sobie bez niego radę.

~Hao~
Od jakiegoś czasu, codziennie zastanawiałem się nad tą niedorzeczną sprawą. Normalnie to by mnie te zabójstwa mało interesowały i tak nienawidzę ludzi, ale bardziej zaciekawiło mnie to, że ich dusze znikały bezpowrotnie.
Mimo iż powinienem czuć się bezpiecznie to wcale tak nie jest.
Ta osoba, która to robi, nie może być zwykłym szamanem. Nawet nie wiadomo czy jest człowiekiem.
Dziwne motywy śmierci tych ludzi, brak dusz i jeszcze o dziwo, strasznie boli mnie od pewnego czasu głowa.
To nie do zniesienia.
Dzisiaj wieczorem spotkam się ze swoim bratem. Może on coś będzie wiedział, ale wątpię w to.
Jednak chciałbym się z kimś podzielić tym co wiem, a reszcie nie ufam, ale czy Yoh, aby na pewno ufam ?
Sądzę, że tak.

****
W jakimś ogrodzie siedziała sobie czarnowłosa dziewczyna, nucąc jakąś piosenkę pod nosem.
Obok niej siedział, trzygłowy pies-Cerber.
Ludzie zwali ją Akuma, co oznacza-Demon i od jakiegoś czasu, cieszyła się każdym swoim zabójstwem. Tak to ona właśnie, pozbywała się ludzkich dusz, albo je najzwyczajniej w świecie wchłaniała. Chciała by każdy przekonał się, że dzień  w dzień rośnie w siłę.
Miała satysfakcję z tego, że nikt nie zna jej tożsamości, jednak kiedy usłyszała cokolwiek o Asakurach od jakiś szamanów, dobry nastrój jej mijał, a napełniała ją złość i obrzydzenie.
Nienawidziła ich wszystkich, tak samo jak ludzi, jednak człowieka potrafiła kochać, jednocześnie nienawidząc.
Do dziewczyny podleciał czarny kruk, podając jej stary cyrograf. Miał tak samo czerwone oczy jak ona....
-Dobrze się spisałeś, Lucyferze-pochwaliła zwierze, biorąc pergamin do ręki.
Po chwili dało się usłyszeć śmiech, dziewczyny.
-No to wielki Królu Szamanów, sam się wkopałeś do grobu-zaśmiała się, a na jej twarzy zawidniał złowrogi uśmiech, z nutą pogardy-Ale masz przecież swoją drugą połowę, więc przecież nie mogę tak łatwo zostawić twojego brata, czcigodny Królu.-dodała z grymasem na twarzy.
Pogłaskała jeszcze psa, po łbie. i wróciła do nucenia.
-Aoki ashita kako wa shiseri. Kimi wa mata kodoku wo daku, Yoru wo oou mabuta hirake. Mataki kage wo osoreru nakare. Hono kuraki hitsugi kara, Umi otosareta ningyou no you ni, Karada wa akaku kogoe. Kokoro wa yami ni ayasare sodatsu. (Bladym porankiem przeszłość powinna umrzeć, Obejmij samotność raz jeszcze.Otwórz swe oczy na mrok nocy. Nie musisz bać się złowróżebnych cieni. Jak lalka urodzona.W chłodnej trumnie, Twoje ciało zamarzło w szkarłacie, A twoje serce jest ogarnięte przez mrok...)


****
Ten rozdział kojarzy mi się z tymi utworami :

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 1. List od brata..

Wiem, że znowu krótko, ale ostatnio nie mam czasu na poprawki i pisanie, więc rozkładam to w czasie. Chciałam przypomnieć, że to nie jest opowiadanie OC, tak w razie czego, ale jedna czy dwie nowe postacie się pojawią. Jednak i tak motyw przewodni, zostaje ten sam.
Chcę dedykować ten rozdział :
Ayi-za to, że tu jest ^^
Viv-zostawiłaś tu pierwszy komentarz, dotyczący rozdziału
Spokoyoh-dziękuje za zwrócenie uwagi i postaram się poprawiać błędy, jeśli będę miała na to czas, albo się chociaż wyśpię, bo dwie godziny snu to za mało ;-;
I zapraszam na kolejenego bloga o Asakurach, tym razem trojaczkach- http://wszystko-jest-mozliwe-sk.blogspot.com




-Asakura-san, co się dzieje ?-spytał jeden z członków rady, kłaniając się przed królem- tak jak należy.
Długowłosy chłopak, siedział na tronie wyraźnie czymś się zamartwiając.
Ta negatywna aura, jaką czuł była nie do zniesienia, jednakże musiał dać radę. Czuł, że dzieje się coś złego, ale nawet on jako"Bóg", nie wiedział w czym rzecz.
Wyrwany z zamyślenia, odpowiedział krótko szamanowi.
-Jak na razie nic, ale nic nigdy nie wiadomo.
-Co zamierzasz z tym zrobić ?-padło kolejne pytanie, tym razem od Goldvy.
-Jak na razie, nie będę podejmować pochopnych decyzji, ale skontaktuje się z moim bratem-mruknął, pstrykając palcami. Obok niego pojawił się mały duszek, shinigami.
Hao, podał mu kopertę, wyraźnie zaadresowaną do swojego braciszka. Teraz pozostało tylko czekać...


*****

Po posiadłości jak zwykle dało się usłyszeć, krzyk zdenerwowanej Anny.
Bóle głowy coraz bardziej ją męczyły i ogółem dziwnie się zachowywała.
Yoh był zdumiony nie tylko jej zachowaniem, ale i ubiorem. Itako przestała nosić sukienkę, a zaczęła ubierać jakieś przydługie kimona.
Nigdy nie tolerowała brania jakiś proszków, a teraz sama zaczęła je stosować.
Było to nad wymiar dziwne, może aż wręcz chore.
Słuchawkowy szaman bardzo niepokoił się o narzeczoną, jednak on też nie dawał tego po sobie poznać. Przecież obydwoje nie mogą razem zwiariować, bo co by się wtedy stało ?
Armagedon, chyba...
-Yoh, idź po zakupy-nakazała Anna. Jej ton dawał wyraźnie do zrozumienia-"Sprzeciw się mojej woli, a zginiesz. Nie mam humoru"- więc chłopak wolał nie ryzykować zdrowia.
Podszedł do itako i otrzymał listę zakupów, wraz z pieniędzmi.
Niestety o hamburgerach, mógł sobie teraz pomarzyć... jednakże wolał nie denerwować w tym momencie, itako.
Musiał jeszcze zapytać o najważniejszą rzecz- Kto będzie gotować ?
-Anno, a kto zrobi obiad ?-spytał z lekka zakłopotany. Blondwłosa podniosła na niego nieprzytomne spojrzenie. Dopiero po chwili odpowiedziała:
-Może ty ?-"zaproponowała" z lekkim uśmiechem.
Chłopak jedynie przęłknął głośno ślinę, myśląc.~Ona wie, że nie za bardzo potrafię gotować.~.
W tym momencie, Annie pociemniało momentalnie przed oczami. Nie wiedziała co się dzieje i prawie by upadła, gdyby nie szatyn.
Chłopak przeniósł ją do jej pokoju i położył, na macie, natomiast sam wyszedł, zostawiając ją samą ze sobą.
Kiecy nikogo już nie było w domu, po policzkach dziewczyny spłynęło kilka łez. Odsłoniła ręce, na których widniały jakieś dziwne znaki.
Sama nie wiedziała co one oznaczają. Denerwowała się przez to coraz bardziej, bojąc się nie tylko o siebie, ale też i o ukochanego.
~Przepraszam Yoh, że muszę to przed tobą ukrywać~pomyślała, zamykając powieki.
Czuła się jak kiedyś. Zanim jeszcze poznała Yoh. Zanim znalazła ją Kino-sama.
Usnęła, wtulając się w kołdrę. Było to do niej niepodobne...


****
Asakura biegł, przez miasto do pobliskiego sklepu.
Postanowił, że zrobi wszystko by dziewczyna lepiej się poczuła. Nie ważne jak, to był jego przyjaciółka, a on przecież dba o swoich przyjaciół, bo wszyscy czują się jak rodzina.
Koło niego, pojawił się shinigami. Był taki sam, jaki używał jego dziadek kiedy go jeszcze trenował.
Duszek trzymał w łapce jakąś kopertę i podał ją zdziwionemu chłopakowi, a sam natomiast zniknął, zostawiając szamana.


****
 Na pewnej wieży, a dokładniej na Big Benie-siedziała sobie jakaś czarnowłosa dziewczyna, o czerwonych oczach.
Na jej twarzy widniał złowrogi uśmiech, a na jej ramieniu siedział czarny kruk.
Brunetka pogłaskała zwierze po łebku, dalej patrząc na ludzi z góry.
Zaśmiała się na widok tych przerażonych istot, które jak zwykle musiały się zgromadzić, przy kolejnej osobie, która rzekomo popełniła "samobójstwo".
To już czwarte w tym tygodniu...
Dziewczyna wzięła ptaka na rękę i puściła go do lotu...
-Jeśli Asakurowie i reszta jego przyjaciół myśleli, że piekło mają już za sobą, to są w sporym błędzie-szepnęła czerwnooka, dalej spoglądając na ludzi.
Na jej ręce widniała pięcioramienna gwiazda, taka sama jak gwiazda jedności....

sobota, 22 marca 2014

Prolog

Wiec, chciałam was powitać, na moim nowym blogu. Historia jest kontynuacją mangi, ale też moją inwencją "twórczą".
Prolog jest pisany, w narracji różnych bohaterów SK. Przedstawiłam ich myśli, a,e w następnym rozdziale, już będzie inaczej.
Proszę by nie zwiódł was dziwny początek tego powiadania, okey ?
Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania ^^
PS: Szablon jest w trakcie przygotowywań, jednak ten mi się podoba, a jak wam ?



~Hao~
 Codziennie obserwuje tego czarnego ptaka.
Przeraża mnie.
Patrzy na mnie z obojętnością, z tą samą pustką w oczach co ludzie, których nienawidzę z całego serca. Nienawidzę ich za to co zrobili mi i mojej matce, tysiąc pięćset lat temu. Nienawidzę ich. Chcę by wszyscy zdechli. Wymuszam uśmiech. Na co dzień wymuszam ten sztuczny i kpiący dla wszystkich uśmiech, by nie bolało.
Przystąpiłem do turnieju i wygrałem. Mam kochającego brata, mam niby rodzinę i jestem królem, ale co z tego ?
Nadal czuję tą samą pustkę w sercu. Nadal czuję to co niegdyś. Jednak Yoh mi pomógł i za to jestem mu wdzięczny, ale to nie zwróci mi straconych lat. Nie zakryje to ran w sercu. Tego bólu, który przeżywam na co dzień.
Płaczę w samotności. Ukrywam to przed ukochanym bratem. Nigdy nie poproszę go o pomoc, bo nie potrafię tego zrobić. Zwyczajnie nie potrafię, a ten przerażający ptak ciągle na mnie patrzy. Boję się co przyniesie jutro....


~Yoh~
Mimo iż nie zostałem królem szamanów, to cieszę się życiem. Jestem radosny z faktu, że pomogłem kochanemu braciszkowi , w odnalezieniu siebie. Czuję jednak, że nadal coś przede mną ukrywa i boję się o niego.
Anna z początku była lekko rozczarowana, jednak nie miała mi tego za złe. Może w duchu się cieszyła ?
O nią też się boję, ma coraz większe bóle głowy i zamyka się w sobie jeszcze bardziej. Chcę im jakoś pomóc, ale sam nie wiem jak.
Kolejny, nudny dzień przesiedziałem na strasznym wzgórzu, rozmyślając nad tym wszystkim. Nie dawało mu spokoju to, że codziennie widziałem kruka przelatującego koło siebie.
Jego spojrzenie było przerażające i aż paraliżowało.
Nie wróży to nic dobrego....

~Ren~
Turniej skończony. Oczywiście nie zostałem królem szamanów, jednak cieszę się z tego.
Dałem z siebie wszystko i pomogłem, innemu człowiekowi, odpokutowując grzechy. Zmieniłem go po części, jednak największą rolę oczywiście musiał odegrać w tym wszystkim-Yoh.
Nadal mam kontakt z Horohoro, Lysergiem i resztą, jednak coś mnie cały czas niepokoi.
Wyglądam za okno, a na parapecie przesiaduje całe dnie, czarny kruk o czerwonych ślepiach.
Może mam tylko zwidy?
 Przynajmniej tak twierdzi Jun, ale ja czuję inaczej...
...Nic się nie dzieje przypadkiem...

~Horohoro~
Wróciłem do swojej wioski, z przymusem. Oczywiście do tego zmusiła mnie Pilica, sam bym nigdy nie wrócił do ojca, jednak to co się stało zdziwiło mnie najbardziej.
Wszyscy przywitali mnie z radością, tęsknotą, a ojciec rzucił się na mnie z uściskiem.
Znów poczułem to rodzicielskie ciepło, którego mi przez tyle lat brakowało. Nikt nie gniewał się, że nie wygrałem turnieju, albowiem byli zadowoleni, że pomogłem wraz z przyjaciółmi, najpotężniejszemu szamanowi na świecie.
Sam nadal nie mogę w to uwierzyć, że to prawda ? Ciągle myślę, że to sen.
W czasie powrotu stało się wiele dziwnych rzeczy. Codziennie za mną i moją siostrą leciał czarny kruk.
Kilka razy prawie otarliśmy się o śmierć, a ten ptak zawsze przy tym był. To pewnie zbieg okoliczności, albo i nie...?

~Choco~
Wróciłem na tak zwane-stare śmieci. Chciałem rozbawić kilka osób, jednak to też na nic.
Według mnie, moje żarty są zabawne i nie rozumiem co się innym w nich nie podoba?
Obserwował mnie kruk. Straszny kruk.
Chciałem z nim wymyślić dowcip, ale nie byłem w stanie. Ciekawe czemu ?

~Lyserg~
W Londynie jest teraz pięknie. Nadal nie do końca wybaczyłem Hao, ale przynajmniej już zrozumiałem, czemu się tak zachowywał.
Według mnie, nie powinien zostać Królem Szamanów, ale trudno.
Wróciłem do nauki, podszkoliłem się w różdżkarstwie i pisałem listy z Jeanne. Opisywała mi swój powrót do domu, wraz z Marco.
Prawie nic się nie zmieniła. Nadal lubi słodycze i jest taka trochę dziecinna, jednak pisanie z nią to czysta przyjemność.
Opisywałem jej ostatnie wydarzenia z Londynu. Najdziwniejszą, rzeczą jak dla mnie, było pojawianie się na miejsca morderstw tego samego, czarnego i wielkiego ptaka.
Miejscowi ludzie, zaczęli już rozsiewać jakieś dziwne i niesłychane plotki.

~Ryu~
Nareszcie, koniec. Pomogłem Yoh i Hao. Czuję z tego powodu dumę, chociaż i tak nie wygrałem.
Wierzę, że wszystko uda się jednak zmienić, na lepsze.
Co dzień, szukam miłości wraz ze swoim duchem stróże, Tokageroh. Nucę sobie jakieś piosenki pod nosem, denerwując go, ale jestem zbyt szczęśliwy by nie śpiewać.
Niedługo odwiedzę Yoh i Annę-samę, w ich posiadłości w Tokio, jednak ciągle przeszkadza mi ten ptak.
Nie mogę zrozumieć, czemu za mną leci, dzień w dzień. To podejrzane, wręcz dziwne….